piątek, 30 września 2016

43. BMW Berlin Marathon

Hej,
Berlin Marathon co prawda był już w zeszłą niedzielę, ale relacji jeszcze nie wstawiłam, więc najwyższy czas to zrobić ;) 

Jak niektórzy z Was mogli śledzić na moim Snapchat'cie (roppi99) lub Instagramie (Julia.Roppi), do Berlina jechałam w sobotę rano autobusem wraz z moją siostrą (Natalia_Running_Pl), żeby móc ją wspierać w jej pierwszym tak wielkim biegu, ponieważ był to jej pierwszy maraton - do tej pory brała udział tylko w pół-maratonach i to były jej (o ile się nie mylę) najdłuższe dystansy.

Ale, może od początku - dotarłyśmy do Berlina dość wcześnie, bo koło 10:00, i pierwsze co po zejściu z dworca - U-Bahn. Co mnie zaskoczyło - i czego nie załapałam od razu - że bilety można kupić w automacie z wyprzedzeniem i po prostu kasuje się je, przed wejściem. Nie pomyślałam o tym z dość oczywistego względu, że w Hamburgu nie kasuje się biletów - kupujesz bilet w danej chwili na dany przejazd, dzień, tydzień, miesiąc.

Po zameldowaniu się w hotelu, ponieważ mieliśmy jeszcze chwilę do przyjazdu rodziców, którzy także przyjechali wspierać Natalię, pojechałyśmy na EXPO, by odebrać pakiet startowy. Oczywiście był tak też sklep Adidas'a i można było kupić zarówno rzeczy dedykowane 43. BMW Berlin Marathon jak i rzeczy normalnie dostępne w sklepach. Oczywiście nie na jednej hali EXPO się kończy i można było kupić wiele rzeczy przeróżnych marek, a także wytypować swój czas, w jakim planuje się przebiec maraton oraz podpisać się na ścianie :) 

Ściana w EXPO i mój podpis :)

Już po odebraniu pakietu z Natalia_Running_Pl

W drodze na U-Bahn z Natalia_Running_Pl


Było dużo śmiechu i zabawy a pogoda dopisała - głównie dla kibicujących, bo dla biegaczy mogłoby być odrobinę chłodniej - ale nikt nie narzeka! :D

Sam maraton przebiegł, z tego co wiem, dość spokojnie i w bardzo pozytywnej atmosferze - jeśli ktoś został na trybunach (a było trochę takich osób), to cały czas grała muzyka a prowadzący także zagrzewał do kibicowania, szczególnie, gdy pierwsze osoby zaczęły zbliżać się do linii mety :) 

Było co robić, ponieważ mimo, że trasa biegła przez całe miasto, było gdzie pójść na kawę, zjeść coś, napić się piwa, posiedzieć, lub - po prostu - pozwiedzać.

A teraz kilka zdjęć z Berlina :) 
Nie będzie ich dużo, żeby Was nie zanudzać ;)







Myślę, że na dzisiaj to tyle :)
Oczywiście jestem bardzo dumna z siostry, która dobiegła w tym maratonie :)
Do następnego razu,

Roppi

sobota, 3 września 2016

1. września - różnice między Polską a Niemcami

Ten rok szkolny rozpoczęłam troszkę inaczej, niż zwykle, bo w szkole w Niemczech ;)
Nie powiem, różnice są i to całkiem spore i chcę Wam tutaj o nich powiedzieć.
Przeżyłam tu dopiero dwa dni szkoły, ale już wiele zauważyłam.


1. Rozpoczęcie roku - na galowo czy normalnie?

W szkole w Polsce zarówno w pierwszy jak i ostatni dzień szkoły obowiązuje strój galowy. Tutaj jest inaczej - każdy przychodzi ubrany, jak chce. Nie ma ograniczeń - nawet w makijażu, chociaż dziewczyny tutaj nie preferują jakoś szczególnie mocnych makijaży - nawet dziewczyny chodzące zupełnie na czarno i mające taki "mroczny" styl nie mają ciemnych cieni i czarnych kresek a włosy nie są fioletowe, wszystko jest raczej w granicach normy.



2. Akademia czy lekcje?

W Polsce rozpoczęcie roku wygląda tak, że po akademii i kilku minutach z wychowawcą idziemy do domu. Zaskoczyło mnie to, że tutaj po dwóch godzinach spędzonych z wychowawczą, lekcje są już prowadzone do końca dnia według planu lekcji. Nikt nie idzie do domu, nikt nie narzeka... wszyscy od pierwszego dnia już pracują.



3. Telefony.

Szkoła do której chodzę podzielona jest na kilka budynków - w których nie można używać telefonu komórkowego. Na terenie szkoły można go używać tylko, jeśli wyjdzie się z budynku. Nie jest to trudne, ponieważ teren na powietrzy jest wielki i jest, gdzie spędzać przerwę.




4. Lekcje.

Lekcje, standardowo, zaczynają się od omówienia regulaminu - w obu krajach. Jednak zaraz po tym, w Niemczech, przechodzi się do tematu lekcji. Co ciekawe, odwrotnie niż w Polsce, tutaj na zadane przez nauczyciela pytanie zgłasza się większość uczniów! Wszyscy pracują na lekcji i gdy padnie pytanie, w jednej chwili większość rąk podnosi się do góry.




5. Zeszyty.

Co roku, pamiętam, jak chodziłam po sklepach i kupowałam różne zeszyty - do matematyki, do polskiego, do geografii, do chemii... każdy przedmiot miał osobny zeszyt. Ale nie tutaj! Tu, do każdego przedmiotu, trzeba mieć tzw. mapę i do wszystkich przedmiotów ma się dwa zeszyty kołowe - jeden w linię i jeden w kratkę. Po zapisaniu wszystkiego na lekcji, wpina się to do mapy razem z materiałami od nauczyciela.

Jak widać, do każdego przedmiotu mam osobną mapę :)


6. Podręczniki.

Nie jestem jeszcze dokładnie pewna, co z podręcznikami, ale z niektórych przedmiotów nie będą nam potrzebne. Z kolei pozostałe podobno mamy pożyczyć od szkoły. No cóż... na razie czekam na informacje!




Myślę, że na razie to wszystko, co chciałam Wam powiedzieć o szkole tutaj. Na pewno pojawi się jeszcze wiele postów - o szkole, o życiu tutaj.

Póki co zostawiam Was z tym i jeśli macie jakieś pytania - piszcie! :)

Pozdrawiam,
~Roppi

wtorek, 23 sierpnia 2016

Zakrzówek i niedzielny bieg!

A więc dzisiaj pierwszy bieg - bieg na Zakrzówek, które zorganizowało wspominane już przeze mnie ITMBW :) Główny bieg na 10 km (trzy okrążenia) który przebiegła moja siostra, Natalia (Biegiem Przez Świat), i bieg na 3 km (jedno okrążenie) który to właśnie przebiegłam ja :)



Był to w ogóle mój pierwszy udział w zawodach i jestem bardzo zadowolona, szczerze mówiąc - bałam się, że będzie gorzej, szczególnie, że dwa dni przed biegiem uszkodziłam sobie kostkę, ale jednak czas nie był taki zły i biegło się całkiem dobrze. Na mecie, oprócz medali, czekała na uczestników woda i pokrojony arbuz. Niestety obu tych rzeczy zabrakło dla wielu osób robiących 10 km, ponieważ było tego po prostu za mało.



Niemniej było super, kibice którzy biją ci brawo gdy tylko cię zauważają, a wśród nich rodzina i znajomi - chce się biec dalej! Co prawda trasa crossowa, trochę ciężka (przynajmniej dla mnie, wbieganie ostro pod górę), ale było to do przewidzenia.

Podsumowując, cieszę się, że wzięłam udział w tym biegu i na pewno nie jest to ostatnia impreza, w jakiej wzięłam udział :) Trening rozpoczynam znów jak tylko wykuruję nogę, mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu będę mogła już wznowić treningi :)

Kto jeszcze brał udział w tym biegu?

Pozdrawiam,
Neko

sobota, 2 lipca 2016

Jak się ochłodzić?

Jak się ochłodzić - czyli jak przetrwać te dni, gdy Słońce praży niemiłosiernie?
Taak, jestem świadoma, że post miał być już bodajże tydzień temu
I wszystkich przepraszam!! 
Ale moja pamięć jest zawodna iii... no i tak wyszło :c
Ale już jest ^^
A jak chcecie być na bieżąco, to tu nabijajcie łapki: <klik!>
 Teraz już przejdźmy do rzeczy...

Znalazłam w Internecie wiele sposobów, porad i tego typu rzeczy pod zapytaniem: Jak się ochłodzić???
Wybrałam te najprostsze, najciekawsze i naj... no, po prostu naj. Więc zaczynajmy...

Zacznijmy od tego, że upały są dla nas strasznie niebezpieczne! Organizm łatwo się przegrzewa i trzeba starać się schłodzić... nie tylko nasz organizm ale też mieszkanie!

Jak ochłodzić mieszkanie?

Najłatwiej oczywiście, jeśli mamy klimatyzator. W niewielkim mieszkaniu jeden taki wystarczy - powietrze się rozejdzie i w całym mieszkaniu będzie panował przyjemny chłód. A co zrobić, gdy go nie mamy?

Wiatraki

To chyba jeden z najskuteczniejszych i najprostszych sposobów na ochłodzenie jakiegokolwiek pomieszczenia, ale równocześnie bardzo kosztowny - dobry wiatrak w cale nie jest tani.

Cień i wietrzenie

To coś, co sama praktykuję. Wieczorem, gdy temperatura spada, otwieram okna, a rano, gdy słońce zaczyna prażyć, zamykam je i zasłaniam zasłony. Temperatura (w moim pokoju) jest lepsza niż na polu :)

Nawilżenie powietrza

Można rozwiesić np. mokre pranie - powietrze się nawilża a w danym pomieszczeniu temperatura od razu jest znośniejsza.

Jak ochłodzić ciało?

To chyba rzecz, do której najbardziej dążymy w czasie tych gorących dni :)

Zimne okłady

Warto spróbować - przyłożenie mokrego ręcznika lub czegokolwiek innego do czoła lub karku może pomóc obniżyć temperaturę, zupełnie, jak w trakcie gorączki.

Chłodny prysznic

Zbawienie dla naszego ciała. Ale nie może być zimny ani lodowaty! Warto o tym pamiętać, ponieważ łatwo nabawić się przeziębienia. :/

Unikaj ciemnych kolorów

Szczególnie czarnego! Niby głupia teoria, ale coś w tym jest, że ciemne kolory przyciągają więcej promieni słonecznych, a co za tym idzie - jest nam po prostu cieplej!

Gorące napoje

Zapewne wielu z Was teraz sobie pomyśli coś w stylu "Ona chyba zwariowała!" ale w cale tak nie jest. Jest to sposób odwrotny od dotychczasowych - zamiast obniżać temperaturę ciała, zwiększamy ją, a co za tym idzie - różnica temperatur ciała i otoczenia zmniejsza się a nam przestaje być tak gorąco.

Uzupełniamy płyny

Pijmy dużo wody - w takie upały szybko tracimy zapasy wody i możemy doprowadzić do odwodnienia - gadanie o piciu przynajmniej 8 szklanek wody dziennie to nie puste słowa!

Chłodne napoje

Zdecydowanie najbardziej ich pragniemy podczas gdy na dworze panuje temperatura 30 stopni w cieniu. I warto! Ochłodzimy się choć trochę ;)

Lody

Jedzenie lodów, sorbetów czy czegokolwiek takiego jest równie zbawienne co picie zimnych napojów - a do tego są pyszne i każdy może znaleźć smak dla siebie ;)


Cóż, to chyba tyle :) 
Oczywiście możecie też ze znajomymi oblewać się zimną wodą, na przykład jeśli macie dom z ogrodem zrobić bitwę na balony wypełnione wodą albo zrobić z węża ogrodowego fontannę :)

A Wy znacie jakieś sposoby, których tu nie podałam?

Pozdrawiam,
Roppi

czwartek, 9 czerwca 2016

Potterheads

Hej

Dziś chciałabym z Wami porozmawiać o "Harry'm Potter'ze" z tego względu, że... na TVN teraz bodajże co piątek puszczają po kolei wszystkie części w ramach Superkina, jeśli się nie mylę to jutro będzie "Komnata tajemnic" i tak mnie natchnęło do napisania tego postu.

Ogółem... serię "Harry Potter" lubię, przeczytałam wszystkie książki, filmy widziałam po kilka razy, jednak nie nazywam się Potterhead, ponieważ za mało w tym siedzę, jednak znam osoby które na prawdę nimi są i mają świra na tym punkcie. Książki mam, sztuk trzy, "Kamień Filozoficzny", "Więzień Azkabanu" i ....jeśli dobrze pamiętam to "Zakon Feniksa", co prawda wszystkie są w języku niemieckim ale czyta się dość łatwo (chociaż jeszcze jestem w trakcie).


Myślę, że każdy wie, o czym jest "Harry Potter", ale jeśli nie to szybkie przypomnienie - Harry wychowuje się u ciotki Petuni i wujka Vernona, ponieważ jego rodzice zginęli. Tuż przed 11 urodzinami zaczyna dostawać dziwne listy, jak się potem okazuje - ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. W końcu, mimo sprzeciwu wujostwa i wszelkich prób zabronienia mu pójścia do tej szkoły, Harry dowiaduje się, jak zginęli jego rodzice i wsiada na peronie 9 i 3/4 do odpowiedniego pociągu. W drodze poznaje Ron'a Wesley'a i Hermionę Granger z którymi się zaprzyjaźnia i razem przeżywają magiczne przygody, starając się pokonać największego czarnoksiężnika wszech czasów.


Dobra, tak w skrócie już wiecie, o co chodzi. Na sam początek postanowiłam sprawdzić, ile pamiętam i czy według pierwszego-lepszego quizu ze strony samequizy.pl  jestem prawdziwym Potterhead. Powiem szczerze, że w niektórych miejscach strzelałam, ale wynik 10/14 jest dość wysoki w mojej opinii. Tu macie link do tego konkretnego testu <klik!>


Niektórzy uważają, że seria o młodym czarodzieju jest dla dzieci, inni wiążą z nią całe swoje życie. Zdania, jak zawsze, są podzielone. Osobiście, gdy byłam młodsza, faktycznie miałam lekkiego fioła na punkcie "Harry'ego Potter'a", ale z czasem po prostu przestałam się tym aż tak interesować, i nie żyję już tym od... od dawna w sumie, nie jestem w stanie powiedzieć, jak długo.

Nie rozumiem kompletnie hejtów na temat filmów/książek/fanów czy czegokolwiek innego z tym związanego, co nie jest niczym nowym, ale jednak nie sądzę by były one potrzebne, nie tylko w tej kwestii ale też w wielu innych, ponieważ ludzie uwielbiają komentować coś, o czym nie mają pojęcia, chociaż nie zawsze - niektórzy znają i nie lubią, jednak nie widzę sensu by tracić czas i zajmować się czymś, czego się nie lubi, więc hejterzy jakby przeczą sami sobie... No, ale tacy są ludzie - nielogiczni i zaskakujący.

Najlepiej wspominam część... trzecią, to był "Więzień Azkabanu", nigdy nie miałam dość tego filmu i uwielbiałam oglądać zdjęcia z tej części. Śledzę m.in. na Facebook'u różne nowości czy demotywatory z tej serii, więc coś niecoś wiem jeszcze. 


Napiszcie proszę, co Wy sądzicie o serii, i do którego domu należycie - możecie pisać w komentarzach, na mailu lub w wiadomościach na stronie na Facebook'u - <klik!>  - będziemy czekać na Wasze wiadomości ^^

Na koniec jeszcze chcę powiedzieć, że zarówno blog jak i nasza strona na Facebook'u cały czas przechodzą remont, co idzie dość powoli (jak niektórzy mogli zauważyć) ale sukcesywnie.
Jeśli chodzi o komentarze - odpisuję na wszystkie a na każdego bloga podanego w komentarzu wchodzę - niektóre obserwuję, niektóre nie, ale każdy sprawdzam, czy ma coś co akurat mnie zainteresuje (a jestem osobą z natury wybredną).

Niedługo możecie się spodziewać Q&A czyli opowiem Wam trochę o sobie - bo uważam, że macie prawo coś o mnie wiedzieć. Jeśli chcecie to zadawajcie mi pytania - one także znajdą się w tym poście. ;)

Póki co to wszystko i życzę miłego weekendu~!

~Neko

P.S. Ah, mało zapomniałam - od dziś notki będą pojawiać się regularnie, w każdy piątek, dziś jest czwartek ale to taki mały wyjątek od reguły ;)

wtorek, 31 maja 2016

Wrocław

Cześć,
muszę przyznać, że na prawdę długo zwlekałam z tym postem, ale w końcu jest i obiecuję pokazywać się częściej :)

Najpierw jednak sprawy organizacyjne - blog przechodzi modernizację, większość postów jednak zostanie. Natomiast Reinu zdecydowała się zająć techniczną stroną bloga, mnie pozostawiając jego treść, co nie znaczy, że jej notki nigdy się nie pojawią ;)

Dobra, teraz przejdźmy do wycieczki...

Pierwsze wspomnienie - zimno. Strasznie zimno. W ciągu dnia temperatura była jeszcze w miarę znośna, oglądaliśmy co ciekawsze miejsca Wrocławia, jak Uniwersytet, Hala Targowa czy słynne krasnale porozrzucane po całym mieście. Słońce świeciło, a my zwiedzaliśmy. Wycieczkę zorganizował Goethe Institut, więc prowadzoną ją dwujęzycznie, jednak nikomu to nie przeszkadzało.
Po obejrzeniu co ciekawszych obiektów w mieście i poczęstunku w jednej z tamtejszych kawiarni, mieliśmy trochę czasu wolnego do kolejnego punktu programu - otwarcia pawilonu GI.
Otwarcie rozpoczęło się wywiadem z autorami książek, o ile się nie mylę (nie pamiętam już dokładnie, wybaczcie) i dzięki specjalnym słuchawką każdy mógł słuchać, jak chciał - na bieżąco, z tłumaczeniem polskim lub niemieckim. Jednak w trakcie zaczęło zachodzić słońce i robiło się na prawdę zimno, na szczęście instytut o to zadbał, rozdając wszystkim herbatę a na miejscach siedzących znajdowały się przyszykowane wcześniej koce.
Po wywiadzie i oficjalnym już otwarciu pawilonu, czas na zabawę - rozpoczęła się dyskoteka, i tutaj znów posłużyły nam słuchawki - było 3 DJ'ów i każdy grał co innego, a dzięki słuchawką mogłeś wybrać, co chciałeś słuchać. Takie słuchawki były dostępne na stoisku obok w zamian za dokument, który odzyskiwałeś po oddaniu słuchawek - wszystko uporządkowane, więc nie było powodu do obaw.
Pierwsza część wycieczki ruszyła w drogę powrotną jeszcze przed rozpoczęciem dyskoteki, natomiast druga wracała dopiero o godzinie pierwszej w nocy, i w tej właśnie grupie byłam. Do tego czasu zdążyłam porządnie zmarznąć wraz z tatą, który pojechał ze mną na tę wycieczkę.
Jednak w ogólnym podsumowaniu wycieczki dobrze się bawiłam, było ciekawie, mogłam chwilę porozmawiać po niemiecku i posłuchać języka a także zwiedzić kolejne miasto, a w dodatku spędzić czas z tatą. :) Największym minusem była niska temperatura, ale poza tym wszystko super ;)

Na sam koniec kilka zdjęć i spodziewajcie się niedługo kolejnych postów :)
~Neko








wtorek, 3 maja 2016

"Kiedy nie pozostaje już nic..."

Cześć,
wiem, że miała być relacja z wycieczki do Wrocławia, ale na nią będziecie musieli jeszcze kilka dni poczekać. ;)

Post napisany został pod wpływem chwili - przeglądając Internet, słuchając muzyki, nagle poczułam potrzebę napisania czegoś na ten temat. Bo jest to bardzo ważny temat, niejednokrotnie ignorowany przez społeczeństwo, lub inaczej - bagatelizowany. A nie powinien. Domyślacie się, o co chodzi?

Samotność.

To chyba najstraszniejsza rzecz, jaka może spotkać człowieka. Bo co mu pozostaje, gdy wszyscy się od niego odsuwają i zostaje zupełnie sam? Nic. Kompletnie nic. Pustka. Kiedy nie ma się osoby, której bezgranicznie się ufa, osoby, której możemy powiedzieć wszystko, osoby, która poszłaby za nami w ogień a my za nią, co nam wtedy pozostaje? Mimo otaczających nas ludzi czujemy się źle. Samotnie. Bo nie mamy z kim porozmawiać. Przyklejamy sztuczną maskę uśmiechu i udajemy silnych w tłumie ludzi, z którymi jesteśmy w bliższych lub dalszych relacjach i staramy się pokazać, że wszystko jest w porządku. Ale tak na prawdę rozpadamy się od środka i nie możemy się pozbierać.

Problemy w domu, szkole, pracy, ze znajomymi czy innej natury... Często nie chcemy o nich mówić, albo raczej - nie mamy komu o nich powiedzieć. Zamykamy się w sobie, nie umiemy sobie poradzić i coraz bardziej oddalamy się od innych. Próbujemy nie rozsypać się na kawałki, ale nie dajemy rady. Z czasem siły nas opuszczają, a my przestajemy sobie radzić z tym wszystkim. Zaczynają się kolejne problemy. Alkohol, narkotyki, samookaleczanie... Wszystko, byle tylko na chwilę zapomnieć, uwolnić się od tego. Popadamy w rutynę, nakładając co rano maskę, by nikt nie widział śladu po nocnym płaczu, zamykamy się w sobie odsuwając od innych, chorujemy na depresję, z czego często nie zdajemy sobie sprawy... gubimy się.

To nas niszczy.

Gdy wszystko idzie źle i nie pozostaje już nic, ludzie zdolni są do desperackich kroków. Robią różne rzeczy, które dla osób postronnych wydają się głupie, ale dla nich są sposobem na zaznanie choć odrobiny emocji innych niż smutek, cierpienie, żal. Płaczemy po nocach, myśląc o kolejnym przeżytym dniu, w którym nie znaleźliśmy pozytywów, śniąc o lepszym jutrze, które jednak nie nadchodzi w jasnych barwach. Tłumione emocje powoli nas wykańczają, i jeśli ktoś nie usłyszy nas na czas, może być za późno.

Czy to nie straszne, że jesteśmy samotni w tłumie ludzi?
Boimy się powiedzieć o swoich problemach, uczuciach, bo często nie są akceptowane.
Czy to normalne, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać?

Oczywiście jest wiele ludzi i każdy człowiek jest inny, jednak nie zmienia to faktu, że każdy potrzebuje kogoś bliskiego. Bratniej duszy, przyjaciela. Gdy brakuje nam takich osób, wszystko wydaje się o wiele gorsze, niż jest w rzeczywistości. Ale jeśli mamy taką osóbkę, osobę, której ufamy, osobę, która nas nie zawiedzie, która pomoże nam się podnieść i więcej nie zbłądzić, wszystko wydaje się prostsze, łatwiejsze. Stajemy się silniejsi, bo pokonujemy swoje problemy.



Czy swoim wywodem chciałam coś przekazać? 
Tak. Uświadomić Wam, że jest wiele takich osób, a uśmiech na twarzy nie zawsze jest szczery.

Co teraz?
Nic. Chciałam wywołać u Was refleksję. Nawet nie wiecie, ile osób w waszym otoczeniu śmieje się, chociaż chce im się płakać. Rozejrzyjcie się. Na pewno to dostrzeżecie.

I jeszcze jedno - nie ignorujcie takich rzeczy, ani u siebie, ani u kogoś. Bo to może się poważnie odbić na kimś lub na Was samych. Ale przede wszystkim... nigdy nie dajcie komuś odczuć, że jego problemy są nieważne, bo dla niego mogą w tej chwili być nie do przeskoczenia.

Dobranoc
~Neko

sobota, 19 marca 2016

Milczenie jest złotem a mowa srebrem


Dzisiejszy post, dość typowy dla mnie, bo filozoficzny.
Otóż zastanówmy się - czy milczenie zawsze jest złotem?
Jest co prawda takie powiedzenie, ale czy od razu oznacza to, że tak właśnie jest?
Poprzez słowa możemy wyrazić na prawdę wiele. Ale czy to w słowach ukrywamy to, co jest najważniejsze? Czy w słowa ubieramy wszystko to, co chcemy powiedzieć? Czy słów nie jest zbyt mało, by określić nieraz nasze uczucia?

Jonathan Carroll powiedział:
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
 Więc jak to w końcu jest z tym milczeniem?


Z milczeniem wiążą się niewypowiedziane słowa, które mogą być przecież tak ważne!
Milczenie jest odpowiedzią na pytania.
Milczenie jest przyjacielem, czy może wrogiem?
Milczymy nocą.
Milczymy, gdy serce dyktuje nam słowa.
Milczymy, gdy kogoś kochamy.


Z milczenia mogą wyniknąć przecież nieraz dobre rzeczy, więc czy jest tak, jak ogłosił Konfucjusz, że
Milczenie to przyjaciel, który nigdy nie zdradza.

W pewnym sensie tak. W końcu możemy przemilczeć niepotrzebne słowa i nie wywołać kłótni, nie doprowadzić innych do płaczu czy cierpienia.
Milczenie jest przyjemne, gdy dwie osoby rozumieją się bez słów, gdy nawet jedno słowo mogłoby zniszczyć coś, co właśnie zbudowaliśmy.
Więc milczenie jest potrzebne. W końcu ono nam pomaga. Pomaga uniknąć kłopotów i ludzkich łez.


Jednak, tak jak wszystko, milczenie ma też swoją drugą stronę, już o wiele mniej przyjemną.

Nie da się wiedzieć, o czym myśli osoba, która nic nie mówi.
Słowa Ian'a McEwana są dla mnie drugą stroną medalu, gdy mówimy o milczeniu. 
 Czasem zachowanie wszystkiego dla siebie nie wychodzi nikomu na dobre i kończy się tragicznie.
Wiele osób woli przemilczeć to, co dzieje się w ich sercach i umysłach.
Obawy są różne. Czasem to strach, czasem brak zaufania, pewnie można je wymieniać.
Ale nie zmienia to faktu, że milczenie, oprócz spokoju, może przynieść także rozpacz.


Milczenie nie zawsze oznacza, że ktoś nic nie mówi.
Czasem omija po prostu pewne tematy, nie mówiąc o nich ani słowa.
Wtedy milczenie może być najgłośniejszym krzykiem.
Krzykiem, który nieusłyszany lub zignorowany, może doprowadzić do tragedii.
Dlatego powinniśmy nauczyć się rozumieć i rozróżniać milczenie.

Dzisiaj było troszkę poważniej, ale uważam, że to ważny temat.
Wyraźcie proszę swoje zdanie. 


wtorek, 16 lutego 2016

Pierwsza nominacja!!

O jeny, jeny, jeny!
Powiem szczerze - kiedy siedziałam wygrzewając się w słoneczku i odczytałam wiadomość o nominacji, dosłownie - zachłysnęłam się powietrzem!
Nie działamy długo, nie mamy wielu obserwatorów i postów, nie jesteśmy cudownie uzdolnionymi dziewczynami które robią zamieszanie w świecie blogosfery, ale tak, to właśnie nasz blog został wyróżniony przez Aravaenę! <klik!>
Chciałam jej bardzo podziękować, bo nie sądziłam że w tak krótkim czasie ktokolwiek chociaż pomyśli o przyznaniu nam nagrody, a jednak to się stało. :)
Miło poczuć, że godziny przesiedziane na pisaniu postów i robieniu zdjęć zostały docenione, jest mi tym bardziej miło że w pisanie wkładam serce.

Ale teraz przejdźmy już do głównej części, a mianowicie do odpowiedzi na pytania ^^

Wow... Wow... Wow... Wow... Wow.. Wow... Wow... 
Kiedy Neko powiedziała mi o nominacji, jak to mawiają "szczęka mi opadła". Ta nagroda to w głównej mierze zasługa Neko, z powodów ode mnie nie zależnych nie jestem bardzo aktywna na  blogu, jednak cieszę się równie mocno~! 
Zatem ogromne podziękowania dla Aravaeny! ^^ To mój pierwszy blog i pierwsza nagroda,  jestem tak samo zadowolona jak i zdenerwowana,  zatem przejdźmy do pytań! :3


1. Skoro już padło tyle pytań o postaci fikcyjne, z którymi każdy z nas się utożsamia, jaką, według Ciebie, jesteś?

Hmm... nie jestem pewna, jeśli mam być szczera, nie ma jednej postaci, która oddaje mnie chociażby w połowie, mówię prawdę!
Mogę to porównać dwojako: jeśli chodzi o anime, to alterosobowości Orihary Izayi a w szczególności Hachimenroppi i Psyche oddają mnie w większej części. Jednak jeśli nie chcę mówić o anime, a np. o książkach czy filmach, to jest już trudniej... myślę, że w sporej części można mnie utożsamić z Cath z książki "Fangirl" autorstwa R.Rowell.

Um, to dość trudne pytanie...  Nigdy się nad tym nie  zastanawiałam i chyba też nie utożsamiam jednej konkretnej postaci, z jednej strony przypominam Izayę z drugiej wiecznie niezadowolonego Tsukishimę Kei'a, a z trzeciej... Hmm... Chyba Hinatę Shouyou...  Jeśli zaś mówimy o książkach to nie mam pojęcia. 

2. Co zawsze Cię wzrusza kiedy tego słuchasz, oglądasz to lub czytasz?

Cóż, na pewno zawsze wzrusza mnie piosenka "Vergessene Kinder/Forgotten Choldren" i "Heilig". Oh, i jeszcze :In die Nacht"! Jeśli chodzi o oglądanie to na pewno zawsze choć trochę płaczę na "Tytanic'u" a z czytaniem są to artykuły... w sumie ciężko określić jakie, jakieś życiowe. Ogólnie wszystko zależy od dnia - czasem wzruszę się widząc jakąś reklamę w telewizji a czasem nic mnie nie rusza.

Rzadko kiedy coś mnie wzrusza,  muszę akurat być w takim nastroju i to co czytam,  oglądam, słucham musi być bardzo łapiące za serce. 

3. Gdyby dane było Ci wybrać uniwersum, w którym miałabyś/miałbyś spędzić resztę życia, co byłoby Twoim wyborem?

Świat, który sama wykreowałam w mojej wyobraźni ^^
A jeśli już muszę wybierać z czegoś, co powstało... to ciężka decyzja, ale może w świecie "Piratów z Karaibów"?
Um... Przyznam,  że trudna decyzja. Raz kozie śmierć jak to mówią; uniwersum" D. Gray-man'a"!

4. Gdybyś miał(a) spędzić resztę życia z postacią fikcyjną, kto by to był (możesz wybrać tylko jedną)?

O jeny, ciężki wybór! Ale sądzę, że byłby to Will z serii "Zwiadowcy", na prawdę, zakochałam się w tej postaci. ^^
Żeby wybrać musiałam zrobić wyliczankę ><" Zawsze najbardziej podobają mi się postacie mojego autorstwa,  ale  te chyba się nie liczą,  więc, Allen Walker *^ ^*

5. Lądujesz na bezludnej wyspie. Masz ze sobą scyzoryk, kartkę papieru i ołówek. Co zrobisz najpierw?

W pierwszej kolejności buduję sobie prowizoryczne schronienie i znajduję jedzenie i pitną wodę, a potem za pomocą kartki i ołówka oddaję się temu, co lubię - pisaniu! W końcu na bezludnej wyspie miałabym na to na prawdę dużo czasu.
Wiadomo,  najpierw schronienie i tak dalej. Potem prawdopodobnie, wspiełabym się na jakieś wysokie drzewo,  spadła wygodnie i zaczęła rysować.  

6. Co ostatnio rozśmieszyło Cię tak bardzo, że ciężko było Ci złapać oddech?

Tak działają na mnie wygłupy w szkole z koleżankami - nawet dzisiaj, jak oglądałyśmy nagrania jednej, to płakałyśmy. Jakbyśmy nie siedziały, to zwijałybyśmy się na podłodze! ;)
Pytanie powinno brzmieć "kto", jestem takim szczęścia razem,  że wszyscy moi znajomi i przyjaciele maja dar rozsmieszania ^^ Więc do wyboru do koloru, wysoki,  niski,  chudy,  gruby,  brunet,  blondyn? Każdy śmieszny :')   

7. Masz wybór pomiędzy talentem do rysowania, pisania i śpiewania. Na co się zdecydujesz?

Skoro umiem już jako-tako pisać i potrzebuję to tylko wyszlifować, to poprosiłabym o to, żebym lepiej śpiewała. Śpiewam nieźle i wiem o tym, inni też o tym wiedzą (śpiewam prawie non stop, trudno, żeby nie wiedzieli xD) ale wiem, że jest wiele rzeczy, które trudno wyćwiczyć, chociaż jest to do zrobienia i nad tym pracuję, a takie życzenie ułatwiłoby mi to.

Zdecydowanie pisania. Bazgrolić na poziomie średnio zaawansowanym już umiem, a umiejąc pisać stworzyła bym powieść młodzieżową z mangowymi ilustracjami ^^

8. Jakiej postaci chcesz zrobić cosplay?

Kaneki'ego Ken'a! Tak, na pewno, i jeszcze... Yuuki z "Vampire Knight" i Penelope Cruze gdy grała w "Piratach z Karaibów".

Na pewno Izayi Orihara z "Durarara!!" , Chrome Dokuro z "KHR!" i obowiązkowo Małego Giganta z "Haikyuu" skoro "nie wiadomo jak obecnie  wygląda",  to daje spore  pole do popisu :) Jeśli chodzi o filmy to Czarna Wdowa z Avengers.  No i Dippera z Gravity Falls ~

9. Jaki język chcesz znać perfekcyjnie?

Moim priorytetem jest niemiecki, chciałabym też nauczyć się w końcu angielskiego i może opanować kiedyś do perfekcji japoński albo włoski.
Oczywiście, że japoński, ale warto by podciągnąć angielski. Później chciałabym się  nauczyć chińskiego lub koreańskiego.  

10. Do jakiego kraju chcesz pojechać?

Chciałabym chociaż raz w życiu udać się do Japonii. To takie moje marzenie od kilku lat, i mam nadzieję kiedyś je spełnić.

To pytanie w oczywisty sposób łączy się z poprzednim, do Japonii,  najlepiej na stałe ^^ 

11. Kim chcesz być w przyszłości?

Psychiatrą albo pisarką, albo lepiej - piosenkarką, ale najbardziej prawdopodobne jest to pierwsze ^^

Z niemożliwych do spełnienia planów to chciałbym zostać mangaka, z mało prawdopodobnych,  zostać pisarką. Realnym planem natomiast jest zostanie grafikiem komputerowym i webmasterem. 

Nominowane blogi:
Nati - <klik!>
Karol - <klik!>

Nasze pytania:

1. Co takiego musi mieć w sobie piosenka bądź czytany przez Ciebie tekst, aby Ci się spodobał i chętnie do niego wracała?


2. Masz do wyboru jeden z czterech żywiołów: powietrze, woda, ziemia i ogień - który wybierzesz?

3. Wróćmy lekko do niedawnego tematu Walentynek - czym jest dla Ciebie miłość i przyjaźń?

4. Jak sądzisz, które zwierze odzwierciedla Twój charakter?

5. Pomyśl przez chwilę i spróbuj opisać świat idealny dla Ciebie, świat, w którym chciałabyś/chciałbyś żyć. Spróbujesz?

6. Podróżowanie w czasie czy między wymiarami universum wszelkiego rodzaju - co wybierasz?

7. Czym są marzenia i czy warto dążyć do ich spełnienia? Masz jakieś do których dążysz?

4. Wolisz tańczyć czy śpiewać?

9. Jaki film spodobał Ci się najbardziej i dlaczego?

10. Dlaczego zdecydowałaś/łeś się założyć bloga?

~ * ~
Dop. od autora: na blogach oznaczonych gwiazdką znajdują się opowiadania o tematyce BL, czyli pomiędzy dwoma mężczyznami, więc proszę nie wchodzić jeśli nie lubicie takiej tematyki - nominacja Reinu nie ma na celu szerzenia hejtów a jedynie udostępnienie bloga szerszej publice osób zainteresowanych.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Dzień Singla!

Witajcie~!

Ten post to akurat mój szalony pomysł, nienawidzę Walentynek, za to obchodzę Dzień Singla. 
Z tej właśnie okazji chciałam złożyć wszystkim singlom najlepsze życzenia! Dziś jest Nasze święto Kochani! *^ ^*





Ja tam do Walentynek nic nie mam, ale jako, że też jestem singielką, to składam Wam życzenia znalezienia w życiu tej czystej i najprawdziwszej miłości :)
Za to wszystkim, którzy to czytają a mają już swoje połówki - aby okazało się, że to właśnie z nimi złączona jest Wasza szkarłatna nić <3


Pozdrawiamy~
Reinu & Neko

sobota, 30 stycznia 2016

Wyzwanie filmowe; styczeń

Reinu powraca z  filmowym wyzwaniem~! Z powodu dość napietego grafiku uznałam za najlepsze,  jeśli noworoczne wyzwania rozbiję na miesiące. Ale cóż to znaczy? W każdym miesiącu obejrzę jeden film i napisze jego recenzje, coś narysuję,  jeden rysunek tygodniowo - duży rysunek, w kolorach i z tłem, (może wydaje  się że to nic trudnego,  skoro mam w tym jakąś wprawe i doświadczenie ale pozory mylą) możecie też podrzucić pomysły na arty ;)
Co do wyzwania pisarskiego, podam link do mojego Wattpada i postaram się regularnie coś wrzucać ^^"

Ale teraz wracamy do recenzji ~


Kilka dni temu miałam okazję obejrzeć film "WHOAMI - Kein System ist sicher" w polskiej wersji "możesz być kim zechcesz", wyreżyserował Baran bo Odar. Z gatunku thriller,  trwający 1godz. i 45min, produkcji niemieckiej (2014).
Opowiada o chłopaku a raczej młodym mężczyźnie, Benjaminie który od 14 roku życia pasjonował się programowaniem.  Ponieważ,  "siedział" w tym tyle lat,  stał się bardzo dobrym programistą, dobrze znał, bardzo trudny do opanowania, język maszynowy. Mimo jego talentu nie powodziło mu się dobrze i trudnił się dorywczą pracą,  mieszkał ze swoją babcią... 
Pewnego dnia  jego życie się  zmieniło - dostarczając pizzę, zakochał się od pierwszego wejrzenia w studentce imieniem Marie. Dziewczyna miała problem ze zdaniem egzaminów na uczelni. Benjamin postanowił włamać się na serwer uniwersytetu i wykraźć odpowiedzi,  został jednak przyłapany - podczas odbywania kary poznał chłopaka o niezwykłej charyźmie, Maxa, który również był hakerem,  przedstawił Bena swoim kumplom - hakerom.

Każdy z nich był specem od czegoś innego i razem idealnie się dopełniali, postanowili trochę się "pobawić", robić mniej lub bardziej głupie żarty z wykorzystaniem hakerskich sztuczek. Nazwali się CLAY a ich marzeniem było stać się tak popularnymi i szanowanymi jak MRX -  najlepszy haker w "dark necie" tej "mrocznej" części internetu.

Film, produkcji niemieckiej,  wbrew pozorom, porywa i bez problemu można go określić mianem "świetnego". Nie jest "wypchany" nudnymi scenami, niezwykle wciąga a samo zakończenie zaskakuje.

Pomimo dość szablonowego tematu, typu "banda hakerów narozrabiała i ścigają go faceci w garniturkach", film w ogóle nie jest banalny.

Ogromnie podobał mi się fragment kiedy Benjamin pisał z MRX'em w dark necie,  zamiast pokazać jak piszą sobie na  komputerach, przedstawiono to jako miejsce spotkań hakerów. Zrobione ze starego pociągu metra, gdzie wszyscy mają zasłonięte twarze o wiele bardziej przyciąga uwagę widza. 

Dobrze przemyślana fabuła jest ciekawie przedstawiona, do tego dobrze dobrana muzyka sprawiają,  że całość zasługuje na wysokie noty. 
Podczas oglądania widz nie męczy się i nie nudzi, samo wytłumaczenie na końcu jest bardzo chaotyczne ale ostatecznie przejrzyste i daje  do myślenia. 
Osobiście film bardzo mi się podobał i polecam go wszystkim,  nie tylko osobom pasjonujący się informatyką ;) 
Ogółem ujmując daje tej produkcji 9/10

Reinu~

wtorek, 26 stycznia 2016

Pomóż mi latać!

Witajcie~
Wielu z Was pewnie zauważyło, że ostatnio na Facebook'u pojawiła się piosenka "Hilf Mir Fliegen" zespołu Tokio Hotel. To tak na prawdę miało drugie dno.
Długo przymierzałam się do napisania tego postu, ale w końcu postanowiłam to zrobić.

Zamknijcie na chwilę oczy i zastanówcie się, czym jest dla Was przyjaźń?
Oddaniem? Wiernością? Lojalnością? Chęcią spędzenia czasu z tą osobą?
Dla wielu pewnie tak. Ale... coś jeszcze.
Przyjaciel to według mnie po prostu osoba, która jest nam na prawdę bardzo bliska. Nie mówię, że bliższa od rodziny, ale jest to po prostu ktoś, bez kogo życie straciłoby smak.


Teraz jeszcze na moment zamknijcie oczy i przywołajcie w myślach twarzy przyjaciela.
Co się Wam z nim kojarzy?


Teraz przeczytajcie mój punkt widzenia i powiedzcie, czy tak faktycznie jest.

Jak pewnie wiecie, współzałożycielka, Reinu jest moją bliską przyjaciółką.
Szczerze mówiąc - najbliższą mi przyjaciółką.
Czym jest taka przyjaźń... kiedyś też o tym myślałam.
Chociaż to wymagało ode mnie powrotu do przeszłości, myślę, że nadszedł czas, aby się z nią zmierzyć i zostawić za sobą.

Nie miałam szczęścia w przyjaźni. Było to ciężkie. Przyjaciele "na chwilę" nie byli kimś, kogo chciałam, Zwykle nie mogłam na nich liczyć, co bardzo mnie dobijało. Zwykle nie czułam się też swobodnie w tym towarzystwie, a przynajmniej nie do końca.
Wiele razy myślałam nad tym, czym tak na prawdę jest przyjaźń, taka prawdziwa, i co się z tym wiąże. Teraz już to wiem.

Przyjaźń to nie tylko lojalność i szczerość. Przyjaźń jest wtedy, gdy możemy powiedzieć wszystko, ale ta osoba nie będzie miała nam tego za złe. Zawsze będzie nas wspierać i będzie przy nas w trudnych chwilach. Zawsze możemy na niego liczyć. Zna nas doskonale, czasem lepiej wie, jak zareagujemy, niż my sami. Wie o nas na prawdę wiele nawet, jeśli pewnych rzeczy nie rozumie. Akceptuje nas ze wszystkimi naszymi cechami, nawet tymi najgorszymi. Możecie mówić sobie o wszystkim.
To jest przyjaźń.

Chodź i pomóż mi latać,
pożycz mi swoje skrzydła...Zamienię je za ten świat,za wszystko, co mnie (tu nadal) trzyma.Zamienię dzisiejszej nocyza wszystko, co mam...

Teoretycznie nigdy nie możemy być pewni tego, czy przyjaźń jest na całe życie czy nie.
Jeśli wcześniej się sparzyliśmy, trudno jest potem komuś zaufać. Ale kiedy w końcu to się stanie, jesteśmy szczęśliwi.


Przyjaźń to też swego rodzaju miłość, ale inna niż ta łącząca kochanków.
Nawet w najgorszych chwilach, wtedy, gdy jesteśmy źli i wyklinamy na wszystko i wszystkich - przyjaciel nie odejdzie. Będzie z nami cały czas. Nie zdradzi nas a za głupoty będzie ochrzaniał, chociaż wiele z nich zrobi razem z nami.
To na prawdę wielkie szczęście mieć przyjaciela - to taki nowy członek rodziny, którego sami sobie wybieramy.



Chciałam napisać ten post, ponieważ jest to ciężki temat ale czułam, że trzeba go poruszyć.
Przyjaźń to jedna z piękniejszych i ważniejszych rzeczy w życiu człowieka.
Nie zapominajmy o tym i nie bawmy się cudzymi uczuciami.

Na końcu chcę jeszcze podziękować Reinu, że wytrzymała już ze mną jakieś 3 lata, i oby wytrzymała ze mną jeszcze długo, co czasem w cale nie jest łatwe. Jestem jej wdzięczna, że mimo wszystko nie odsunęła się ode mnie i że zawsze mogę na nią liczyć.
Dziękuję.

Co Wy sądzicie o przyjaźni?
Czym ona dla Was jest?
Z chęcią poczytam Wasze opinie.

Pozdrawiam~
~Neko

W poście użyto piosenki Tokio Hotel - Hilf Mir Fliegen

wtorek, 19 stycznia 2016

Całe życie

Witajcie~
Czy będziecie mieć mi za złe, jeśli porozmawiamy o rodzinie?
Mam nadzieję, że włączycie się w to i wyrazicie swoje zdanie.

Rodzina - kojarzy Wam się z rodzicami i rodzeństwem, głównie. Dalej są już kuzyni, ciocie i wujkowie, babcie i dziadkowie, cały ten misz-masz.


Rodzina jest najważniejsza, z tym zgodzi się chyba każdy z nas.
Nikt nie troszczy się o nas z taką troską i czułością, z jaką robi to mama, i to od momentu poczęcia.
Nikt nie uczy nas życia tak, jak tata, od najmłodszych lat.
Nikt nie psoci z nami, tak jak rodzeństwo, od rana do wieczora.
Oni wszyscy kochają nas i to niezaprzeczalnie.
My dla nich jesteśmy w stanie zrobić wszystko, a oni dla nas.
Przy nich możemy być sobą. Nie musimy udawać.
Są dla nas po prostu wszystkim i nawet, jeśli często się kłócimy, nikt nie zastąpi nam rodziny i brakuje nam ich, gdy są daleko.
Nic nie zastąpi ciepła rodziny, ich wiary w nas i wsparcia, szczęścia i tego, co nam dają.
Jestem szczęśliwa, że mam taką rodzinę, nawet, jeśli nie jesteśmy idealną, przykładną rodziną, to kocham ich nad życie.


Jednak czasem coś się psuje. Drobne nieporozumienia przeradzają się w kłótnie, każde nieopatrznie wypowiedziane słowo może wywołać burzę.
Czasem latają talerze w trakcie kłótni i nie możemy zrozumieć, co się dzieje, że zamiast miłości i bezpieczeństwa w naszych sercach zaczyna się rodzić strach i nienawiść.
Nie wiem, czy dziecko może tak po prostu całkowicie i szczerze nienawidzić swoich rodziców lub rodzeństwa. Jednak na pewno mąż może znienawidzić żonę i na odwrót.
Do takich sytuacji dochodzi przez różne sytuacje. Dużo rodzin się rozpada. Stanowczo za dużo.
Ostatecznością jest rozwód rodziców, lub jeśli to starcia z dziećmi - gdy pociecha wyprowadza się i odcina od najbliższych grubym murem.
To na pewno bolesne dla obu stron, ale czasem tak po prostu jest lepiej, przez jakiś czas od siebie odpocząć, by potem móc znów normalnie rozmawiać.



Co mnie martwi to to, że niektórzy rodzice po prostu porzucają swoje dzieci. Te całkiem malutkie nieraz znajduje się gdzieś po różnych, dziwnych miejscach, bo nie oddali ich do Okna Życia ani do sierocińca. Przyczyn jest mnóstwo, czasem to kwestia finansów, czasem ciąża to był przypadek, czasem głupota. Nie wiem, co siedzi w głowie takich ludzi, jednak porzucanie dziecka jest okropne, szczególnie, jeśli zostawia się je na pewną śmierć.

Czasem jednak sytuacja jest inna - rodzice wyrzekają się swoich dorosłych już dzieci. Tutaj także są różne powody, jak np. homoseksualizm.
Odtrącić swoje dziecko, wyrzec się go...

Jednak co, jeśli to dziecko się odsuwa od rodziców? Dlaczego tak się dzieje?
Może to przez to, że czasem rodzice nie są w stanie zrozumieć dziecka. Może zostało przez nich skrzywdzone tak bardzo, że nie potrafi im tego wybaczyć. Kto wie.

Nie twierdzę absolutnie, że rodziny mają być idealne. Zgrzyty są w każdej rodzinie - mniejsze, lub większe. Nie wyobrażam sobie porzucenia rodziny na zawsze, odcięcia się od nich. Nie rozumiem też bezduszności osób, które skazują na śmierć lub nawet zabijają zupełnie małe dzieci.
Przecież rodzina to osoby, które powinny trzymać się razem. Które powinny się akceptować bez względu na wszystko. Rodzina to ludzie, którzy się kochają.
Tak powinno być. Więc dlaczego tak nie jest? Co się z nami dzieje, że często nie potrafimy tworzyć normalnej rodziny?

Ja na prawdę nie mam pomysłu, ale mam nadzieję, że Wy macie i powiecie mi coś niecoś o tym.
Pozdrawiam~
~Neko