sobota, 30 stycznia 2016

Wyzwanie filmowe; styczeń

Reinu powraca z  filmowym wyzwaniem~! Z powodu dość napietego grafiku uznałam za najlepsze,  jeśli noworoczne wyzwania rozbiję na miesiące. Ale cóż to znaczy? W każdym miesiącu obejrzę jeden film i napisze jego recenzje, coś narysuję,  jeden rysunek tygodniowo - duży rysunek, w kolorach i z tłem, (może wydaje  się że to nic trudnego,  skoro mam w tym jakąś wprawe i doświadczenie ale pozory mylą) możecie też podrzucić pomysły na arty ;)
Co do wyzwania pisarskiego, podam link do mojego Wattpada i postaram się regularnie coś wrzucać ^^"

Ale teraz wracamy do recenzji ~


Kilka dni temu miałam okazję obejrzeć film "WHOAMI - Kein System ist sicher" w polskiej wersji "możesz być kim zechcesz", wyreżyserował Baran bo Odar. Z gatunku thriller,  trwający 1godz. i 45min, produkcji niemieckiej (2014).
Opowiada o chłopaku a raczej młodym mężczyźnie, Benjaminie który od 14 roku życia pasjonował się programowaniem.  Ponieważ,  "siedział" w tym tyle lat,  stał się bardzo dobrym programistą, dobrze znał, bardzo trudny do opanowania, język maszynowy. Mimo jego talentu nie powodziło mu się dobrze i trudnił się dorywczą pracą,  mieszkał ze swoją babcią... 
Pewnego dnia  jego życie się  zmieniło - dostarczając pizzę, zakochał się od pierwszego wejrzenia w studentce imieniem Marie. Dziewczyna miała problem ze zdaniem egzaminów na uczelni. Benjamin postanowił włamać się na serwer uniwersytetu i wykraźć odpowiedzi,  został jednak przyłapany - podczas odbywania kary poznał chłopaka o niezwykłej charyźmie, Maxa, który również był hakerem,  przedstawił Bena swoim kumplom - hakerom.

Każdy z nich był specem od czegoś innego i razem idealnie się dopełniali, postanowili trochę się "pobawić", robić mniej lub bardziej głupie żarty z wykorzystaniem hakerskich sztuczek. Nazwali się CLAY a ich marzeniem było stać się tak popularnymi i szanowanymi jak MRX -  najlepszy haker w "dark necie" tej "mrocznej" części internetu.

Film, produkcji niemieckiej,  wbrew pozorom, porywa i bez problemu można go określić mianem "świetnego". Nie jest "wypchany" nudnymi scenami, niezwykle wciąga a samo zakończenie zaskakuje.

Pomimo dość szablonowego tematu, typu "banda hakerów narozrabiała i ścigają go faceci w garniturkach", film w ogóle nie jest banalny.

Ogromnie podobał mi się fragment kiedy Benjamin pisał z MRX'em w dark necie,  zamiast pokazać jak piszą sobie na  komputerach, przedstawiono to jako miejsce spotkań hakerów. Zrobione ze starego pociągu metra, gdzie wszyscy mają zasłonięte twarze o wiele bardziej przyciąga uwagę widza. 

Dobrze przemyślana fabuła jest ciekawie przedstawiona, do tego dobrze dobrana muzyka sprawiają,  że całość zasługuje na wysokie noty. 
Podczas oglądania widz nie męczy się i nie nudzi, samo wytłumaczenie na końcu jest bardzo chaotyczne ale ostatecznie przejrzyste i daje  do myślenia. 
Osobiście film bardzo mi się podobał i polecam go wszystkim,  nie tylko osobom pasjonujący się informatyką ;) 
Ogółem ujmując daje tej produkcji 9/10

Reinu~

wtorek, 26 stycznia 2016

Pomóż mi latać!

Witajcie~
Wielu z Was pewnie zauważyło, że ostatnio na Facebook'u pojawiła się piosenka "Hilf Mir Fliegen" zespołu Tokio Hotel. To tak na prawdę miało drugie dno.
Długo przymierzałam się do napisania tego postu, ale w końcu postanowiłam to zrobić.

Zamknijcie na chwilę oczy i zastanówcie się, czym jest dla Was przyjaźń?
Oddaniem? Wiernością? Lojalnością? Chęcią spędzenia czasu z tą osobą?
Dla wielu pewnie tak. Ale... coś jeszcze.
Przyjaciel to według mnie po prostu osoba, która jest nam na prawdę bardzo bliska. Nie mówię, że bliższa od rodziny, ale jest to po prostu ktoś, bez kogo życie straciłoby smak.


Teraz jeszcze na moment zamknijcie oczy i przywołajcie w myślach twarzy przyjaciela.
Co się Wam z nim kojarzy?


Teraz przeczytajcie mój punkt widzenia i powiedzcie, czy tak faktycznie jest.

Jak pewnie wiecie, współzałożycielka, Reinu jest moją bliską przyjaciółką.
Szczerze mówiąc - najbliższą mi przyjaciółką.
Czym jest taka przyjaźń... kiedyś też o tym myślałam.
Chociaż to wymagało ode mnie powrotu do przeszłości, myślę, że nadszedł czas, aby się z nią zmierzyć i zostawić za sobą.

Nie miałam szczęścia w przyjaźni. Było to ciężkie. Przyjaciele "na chwilę" nie byli kimś, kogo chciałam, Zwykle nie mogłam na nich liczyć, co bardzo mnie dobijało. Zwykle nie czułam się też swobodnie w tym towarzystwie, a przynajmniej nie do końca.
Wiele razy myślałam nad tym, czym tak na prawdę jest przyjaźń, taka prawdziwa, i co się z tym wiąże. Teraz już to wiem.

Przyjaźń to nie tylko lojalność i szczerość. Przyjaźń jest wtedy, gdy możemy powiedzieć wszystko, ale ta osoba nie będzie miała nam tego za złe. Zawsze będzie nas wspierać i będzie przy nas w trudnych chwilach. Zawsze możemy na niego liczyć. Zna nas doskonale, czasem lepiej wie, jak zareagujemy, niż my sami. Wie o nas na prawdę wiele nawet, jeśli pewnych rzeczy nie rozumie. Akceptuje nas ze wszystkimi naszymi cechami, nawet tymi najgorszymi. Możecie mówić sobie o wszystkim.
To jest przyjaźń.

Chodź i pomóż mi latać,
pożycz mi swoje skrzydła...Zamienię je za ten świat,za wszystko, co mnie (tu nadal) trzyma.Zamienię dzisiejszej nocyza wszystko, co mam...

Teoretycznie nigdy nie możemy być pewni tego, czy przyjaźń jest na całe życie czy nie.
Jeśli wcześniej się sparzyliśmy, trudno jest potem komuś zaufać. Ale kiedy w końcu to się stanie, jesteśmy szczęśliwi.


Przyjaźń to też swego rodzaju miłość, ale inna niż ta łącząca kochanków.
Nawet w najgorszych chwilach, wtedy, gdy jesteśmy źli i wyklinamy na wszystko i wszystkich - przyjaciel nie odejdzie. Będzie z nami cały czas. Nie zdradzi nas a za głupoty będzie ochrzaniał, chociaż wiele z nich zrobi razem z nami.
To na prawdę wielkie szczęście mieć przyjaciela - to taki nowy członek rodziny, którego sami sobie wybieramy.



Chciałam napisać ten post, ponieważ jest to ciężki temat ale czułam, że trzeba go poruszyć.
Przyjaźń to jedna z piękniejszych i ważniejszych rzeczy w życiu człowieka.
Nie zapominajmy o tym i nie bawmy się cudzymi uczuciami.

Na końcu chcę jeszcze podziękować Reinu, że wytrzymała już ze mną jakieś 3 lata, i oby wytrzymała ze mną jeszcze długo, co czasem w cale nie jest łatwe. Jestem jej wdzięczna, że mimo wszystko nie odsunęła się ode mnie i że zawsze mogę na nią liczyć.
Dziękuję.

Co Wy sądzicie o przyjaźni?
Czym ona dla Was jest?
Z chęcią poczytam Wasze opinie.

Pozdrawiam~
~Neko

W poście użyto piosenki Tokio Hotel - Hilf Mir Fliegen

wtorek, 19 stycznia 2016

Całe życie

Witajcie~
Czy będziecie mieć mi za złe, jeśli porozmawiamy o rodzinie?
Mam nadzieję, że włączycie się w to i wyrazicie swoje zdanie.

Rodzina - kojarzy Wam się z rodzicami i rodzeństwem, głównie. Dalej są już kuzyni, ciocie i wujkowie, babcie i dziadkowie, cały ten misz-masz.


Rodzina jest najważniejsza, z tym zgodzi się chyba każdy z nas.
Nikt nie troszczy się o nas z taką troską i czułością, z jaką robi to mama, i to od momentu poczęcia.
Nikt nie uczy nas życia tak, jak tata, od najmłodszych lat.
Nikt nie psoci z nami, tak jak rodzeństwo, od rana do wieczora.
Oni wszyscy kochają nas i to niezaprzeczalnie.
My dla nich jesteśmy w stanie zrobić wszystko, a oni dla nas.
Przy nich możemy być sobą. Nie musimy udawać.
Są dla nas po prostu wszystkim i nawet, jeśli często się kłócimy, nikt nie zastąpi nam rodziny i brakuje nam ich, gdy są daleko.
Nic nie zastąpi ciepła rodziny, ich wiary w nas i wsparcia, szczęścia i tego, co nam dają.
Jestem szczęśliwa, że mam taką rodzinę, nawet, jeśli nie jesteśmy idealną, przykładną rodziną, to kocham ich nad życie.


Jednak czasem coś się psuje. Drobne nieporozumienia przeradzają się w kłótnie, każde nieopatrznie wypowiedziane słowo może wywołać burzę.
Czasem latają talerze w trakcie kłótni i nie możemy zrozumieć, co się dzieje, że zamiast miłości i bezpieczeństwa w naszych sercach zaczyna się rodzić strach i nienawiść.
Nie wiem, czy dziecko może tak po prostu całkowicie i szczerze nienawidzić swoich rodziców lub rodzeństwa. Jednak na pewno mąż może znienawidzić żonę i na odwrót.
Do takich sytuacji dochodzi przez różne sytuacje. Dużo rodzin się rozpada. Stanowczo za dużo.
Ostatecznością jest rozwód rodziców, lub jeśli to starcia z dziećmi - gdy pociecha wyprowadza się i odcina od najbliższych grubym murem.
To na pewno bolesne dla obu stron, ale czasem tak po prostu jest lepiej, przez jakiś czas od siebie odpocząć, by potem móc znów normalnie rozmawiać.



Co mnie martwi to to, że niektórzy rodzice po prostu porzucają swoje dzieci. Te całkiem malutkie nieraz znajduje się gdzieś po różnych, dziwnych miejscach, bo nie oddali ich do Okna Życia ani do sierocińca. Przyczyn jest mnóstwo, czasem to kwestia finansów, czasem ciąża to był przypadek, czasem głupota. Nie wiem, co siedzi w głowie takich ludzi, jednak porzucanie dziecka jest okropne, szczególnie, jeśli zostawia się je na pewną śmierć.

Czasem jednak sytuacja jest inna - rodzice wyrzekają się swoich dorosłych już dzieci. Tutaj także są różne powody, jak np. homoseksualizm.
Odtrącić swoje dziecko, wyrzec się go...

Jednak co, jeśli to dziecko się odsuwa od rodziców? Dlaczego tak się dzieje?
Może to przez to, że czasem rodzice nie są w stanie zrozumieć dziecka. Może zostało przez nich skrzywdzone tak bardzo, że nie potrafi im tego wybaczyć. Kto wie.

Nie twierdzę absolutnie, że rodziny mają być idealne. Zgrzyty są w każdej rodzinie - mniejsze, lub większe. Nie wyobrażam sobie porzucenia rodziny na zawsze, odcięcia się od nich. Nie rozumiem też bezduszności osób, które skazują na śmierć lub nawet zabijają zupełnie małe dzieci.
Przecież rodzina to osoby, które powinny trzymać się razem. Które powinny się akceptować bez względu na wszystko. Rodzina to ludzie, którzy się kochają.
Tak powinno być. Więc dlaczego tak nie jest? Co się z nami dzieje, że często nie potrafimy tworzyć normalnej rodziny?

Ja na prawdę nie mam pomysłu, ale mam nadzieję, że Wy macie i powiecie mi coś niecoś o tym.
Pozdrawiam~
~Neko

czwartek, 14 stycznia 2016

Podsumowanie...

Cześć, kochani~!
Przepraszam, że tyle się nie odzywałam, ale działo się na prawdę dużo, i nie wiedziałam, w co ręce włożyć ;)
Miało być kilka postów przez ten czas, ale zmieszczę je w tym jednym poście, robiąc takie krótkie podsumowanie przed feriami ;)

Przede wszystkim, po raz 24 odbył się finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. :)
Mam nadzieję, że jeśli nawet nie pomagaliście zbierać pieniędzy na wolontariacie, to chociaż wrzuciliście do puszek chociaż złotówkę - pamiętajmy, że każda pomoc się liczy!
W końcu pomagamy zarówno maluchom, dając im szansę na przeżycie, oraz starszym ludziom, dzięki czemu mogą być spokojni w swoich, nieraz ostatnich latach życia. :)

Tegoroczne logo finału

Wprawdzie przeliczenia jeszcze trwają i nie znamy konkretnej sumy, ale razem zebraliśmy na prawdę sporą sumę, na pomoc innym.
I kto powie, że w grupie nie jest lepiej? Razem możemy wszystko ;)


Oczywiście z okazji WOŚP'u, odbył się także 4 już Bieg Wielkich Serc.
Całość wpisowego poszła na WOŚP, a wolontariusze nie pracowali, mimo, że w sobotę ruchu wielkiego nie było, w niedziele nastąpiło prawdziwe apogeum.
Niemniej jednak świetnie się bawiłam, i cieszę się, że właśnie tak spędziłam weekend.





Niestety, nic co dobre nie trwa długo - niedawno ogłoszono śmierć Alana Rickman'a, człowieka, który w wieku 69 lat przegrał walkę z rakiem. :(
To on między innymi przyczynił się do tego, jak zmieniło się nasze dzieciństwo - dziękuję mu za to, że wprowadził cząstkę magii do mojego, dziecięcego jeszcze wtedy świata.


"Przekleństwem naszych czasów jest to, że wymagają od Ciebie, byś w wieku 16 lat wiedział, co chcesz robić w życiu i tej decyzji się trzymał." ~ Alan Rickman

Szkoda, że dobrzy ludzie tak szybko odchodzą.


Do zobaczenia,
Neko~